Jak obiecałam dzisiaj niespodzianka. Wstawię tu kawałek zaczętej książki od Beatorice i mam nadzieję, że się spodoba. Zrobię osobną stronę poświęconą tej książce i jak będą kolejne części będę wstawiała na stronę. Mam nadzieje, że się spodoba, ale i tak nie uniknę kary z rąk Beatorice. Miłego czytania!!!
Prolog
yła mroźna
zimowa noc. Padał śnieg. Księżyc był w pełni. Z powodu chmur, nie było widać
gwiazd. Na zamarzniętej, wiejskiej drodze brakowało już jakichkolwiek
samochodów. Po chwili z niesamowitą prędkością przejechała tędy ciężarówka.
Wjechała do lasu nie zważając na jakiekolwiek ograniczenia prędkości. Kierowca
beztrosko prowadził pojazdem, mijając osamotnione drzewa, gdy nagle zza zakrętu
wyjechał czarny land lover wiozący parę z dwunastoletnią córką. Kierowca nie
zdążył wyhamować, czego zdecydowanie nie ułatwiła mu zamarznięta droga. To była
jego ostatnia podróż. Ciężarówka z ogromną siłą uderzyła w auto.
- Szybko! Wysiadać z
samochodu! – krzyczał przerażony mężczyzna do swojej rodziny, ale drzwi po jego
stronie się zatrzasnęły. Spojrzał na swoją wystraszoną żonę. To samo stało się
z jej drzwiami. Tylko dziewczynce udało się uciec. Spokojnie wyszła z auta
zamykając za sobą drzwi. Czuła, że tak powinna zrobić i nie ma w tym nic złego.
W końcu tata tak kazał.
Jej ojciec spróbował
z drzwiami po jej stronie, ale tych również nie dało się otworzyć, chociaż
widział, że przed chwilą jego córka z łatwością przez nie przeszła. Dziewczynka
stanęła na poboczu i patrzyła na pojazd, z którego rozpaczliwie starali się
wydostać zapłakana matka i blady za strachu ojciec. Oni nie wyjdą? – pomyślała.
Nie – ktoś jej odpowiedział. Nie wiedziała kto, ale nie obchodziło ją to.
Dwunastolatka
spojrzała w czerwone od płaczu oczy kobiety. Patrzyły tak przez chwilę na
siebie. Dziewczynka przez chwilę zobaczyła w oczach matki jakby przebłysk
nienawiści, wściekłości, a może jej się wydawało? Z resztą, co za różnica. Nie
pomogła jej, mimo, że błagała ją o to, uderzając z całej siły w szyby. Niby
dlaczego miałaby pomagać? To i tak nic nie da.
Po chwili oba pojazdy
wybuchły. Wszystko zaczęło się palić. Po jej policzku spłynęły dwie krople krwi
rodziców. Wszędzie była krew… i ogień. Doszła do wniosku, że dobrze zrobiła
uciekając. Inaczej sama by zginęła.
Nie czuła smutku, ze
straty rodziców, poczucia winy. Nagle poczuła się strasznie senna. W jednej
chwili straciła przytomność i upadła na ziemię. Dziewczynka zupełnie sama
leżała na drodze w lesie wśród tańczących płomieni.
Już za chwilę ciszę
rozproszył dźwięk syren. Ciemność zastąpiły czerwone i niebieski światła aut
policyjnych. Straż pożarna starała się ugasić pożar, co nie szło im najlepiej.
Pogotowie szukało pozostałych szczątek ciał dwojga mężczyzn i kobiety, z
których nie pozostało prawie nic. Na całe to zjawisko padał czerwonawy blask
płomieni. Wszędzie było jasno jak w
dzień. W koło pałętało się pełno ludzi oglądając każdy centymetr ziemi.
Nigdzie nie
znaleziono nieprzytomnej dziewczynki. Zniknęła. Co się z nią stało? Nikt nie miał
pojęcia o tym, że w wypadku uczestniczyło więcej niż trzy osoby.
W końcu policja
dowiedziała się, że para, która zginęła miała córkę – Cassandrę, ale nikt nie
zdołał udowodnić, co się z nią stało. Wszelki ślad po niej zaginął…
Rozdział 1
Ciekawy
wieczór
5 lata później
oże mi ktoś przypomnieć, co ja tu robię u
diabła?! Tak, wiem. Pracuję w tej śmierdzącej alkoholem norze, bo muszę mieć
kasę. W końcu nie mogę jej wiecznie kraść. Czemu? Nie wiem, ale tak mówi Alex.
Powiedział mi też kiedyś, że wcale nie jestem dziwna tylko inna. Co to za
różnica? Na jedno wychodzi.
Ja w przeciwieństwie
do innych siedemnastolatek nie chodzę do szkoły, bo nie mam na to czasu. Imprezy,
mnie nie bawią. Nie mam koleżanek, po co mi one? Nie powinnam też pracować.
Ja jestem mordercą i
jestem z siebie dumna. Mam wszystko co tylko zechcę. Nikt nie wie nawet o moim
istnieniu, oprócz policji oczywiście, ale ci wiedzą tylko tyle, że jestem i
zabiłam kilkanaście osób, a może kilkadziesiąt? Nie wiedzą jak wyglądam, jak
mam na imię, ani gdzie mieszkam. Idioci.
- Jessie! Tamta para
czeka już pięć minut, a ty sobie siedzisz? Rusz się wreszcie! Myślisz, że za co
ci płacę?! - ryknęła na mnie szefowa tego zadupia. Kobieta w średnim wieku z całkiem niezłą
figurą, ale też z niezłymi humorami. Na pewno nie ma męża. Kto by z nią
wytrzymał. Kiedyś zginie z mojej ręki. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
Niestety, na razie
muszę obsłużyć tych obściskujących się nastolatków. Ohyda. Wyminęłam kilka dębowych
stolików, aż wreszcie przedostałam się do nich. Wydukałam formułkę, zebrałam
zamówienie i poszłam sobie.
Za pięć minut kończy
się moja zmiana. Będę mogła w spokoju wrócić do domu. Przyszedł jeszcze jeden
klient. Nie widziałam go tu wcześniej. Był to chłopak mniej, więcej w moim
wieku o blond włosach i brązowych oczach. Miał drogie ciuchy. Może kiedyś do
niego wpadnę?
Usiadł przy jednym
ze stolików i zajrzał do menu. Miałam wrażenie, że nie czyta, tylko ogląda
obrazki.
Podeszłam do niego.
- Dzień dobry. W
czym mogę pomóc?
- Mi dużo nie
potrzeba.
- Mógłby pan
bardziej konkretnie?
- Mów mi Nicholas.
Może wpadniesz później do mnie? – zapytał. jak gdyby nigdy nic.
Szybka analiza
sytuacji. Mam wrażenie, że wiem o co mu chodzi. To co o nim myślę nie nadaje się
do zapisania. Jakby spojrzeć na to z innej strony, jeśli nie pójdę może mnie
ominąć niezła zabawa. Oczywiście nie taka na jaką on liczy. Tylko troszkę go
postraszę. Kocham takie gry.
- Może. –
uśmiechnęłam się do niego.
Zapisał na jakiejś
karteczce swój adres i podał mi ją odwzajemniając uśmiech. Czyli wieczór mam
zajęty.
3 godziny później
Wyszło na to, że
mogę go tylko postraszyć. Nic więcej. Alex powiedział, że jego nie mogę zabić.
Ciekawe czemu? Niestety, ja nie należę do tych którzy zadają pytanie typu
czemu, po co i dlaczego.
JuJu