Niespodzianka


Prolog
B
 yła mroźna zimowa noc. Padał śnieg. Księżyc był w pełni. Z powodu chmur, nie było widać gwiazd. Na zamarzniętej, wiejskiej drodze brakowało już jakichkolwiek samochodów. Po chwili z niesamowitą prędkością przejechała tędy ciężarówka. Wjechała do lasu nie zważając na jakiekolwiek ograniczenia prędkości. Kierowca beztrosko prowadził pojazdem, mijając osamotnione drzewa, gdy nagle zza zakrętu wyjechał czarny land lover wiozący parę z dwunastoletnią córką. Kierowca nie zdążył wyhamować, czego zdecydowanie nie ułatwiła mu zamarznięta droga. To była jego ostatnia podróż. Ciężarówka z ogromną siłą uderzyła w auto.
- Szybko! Wysiadać z samochodu! – krzyczał przerażony mężczyzna do swojej rodziny, ale drzwi po jego stronie się zatrzasnęły. Spojrzał na swoją wystraszoną żonę. To samo stało się z jej drzwiami. Tylko dziewczynce udało się uciec. Spokojnie wyszła z auta zamykając za sobą drzwi. Czuła, że tak powinna zrobić i nie ma w tym nic złego. W końcu tata tak kazał.
Jej ojciec spróbował z drzwiami po jej stronie, ale tych również nie dało się otworzyć, chociaż widział, że przed chwilą jego córka z łatwością przez nie przeszła. Dziewczynka stanęła na poboczu i patrzyła na pojazd, z którego rozpaczliwie starali się wydostać zapłakana matka i blady za strachu ojciec. Oni nie wyjdą? – pomyślała. Nie – ktoś jej odpowiedział. Nie wiedziała kto, ale nie obchodziło ją to.
Dwunastolatka spojrzała w czerwone od płaczu oczy kobiety. Patrzyły tak przez chwilę na siebie. Dziewczynka przez chwilę zobaczyła w oczach matki jakby przebłysk nienawiści, wściekłości, a może jej się wydawało? Z resztą, co za różnica. Nie pomogła jej, mimo, że błagała ją o to, uderzając z całej siły w szyby. Niby dlaczego miałaby pomagać? To i tak nic nie da.
Po chwili oba pojazdy wybuchły. Wszystko zaczęło się palić. Po jej policzku spłynęły dwie krople krwi rodziców. Wszędzie była krew… i ogień. Doszła do wniosku, że dobrze zrobiła uciekając. Inaczej sama by zginęła.
Nie czuła smutku, ze straty rodziców, poczucia winy. Nagle poczuła się strasznie senna. W jednej chwili straciła przytomność i upadła na ziemię. Dziewczynka zupełnie sama leżała na drodze w lesie wśród tańczących płomieni.
Już za chwilę ciszę rozproszył dźwięk syren. Ciemność zastąpiły czerwone i niebieski światła aut policyjnych. Straż pożarna starała się ugasić pożar, co nie szło im najlepiej. Pogotowie szukało pozostałych szczątek ciał dwojga mężczyzn i kobiety, z których nie pozostało prawie nic. Na całe to zjawisko padał czerwonawy blask płomieni.  Wszędzie było jasno jak w dzień. W koło pałętało się pełno ludzi oglądając każdy centymetr ziemi.
Nigdzie nie znaleziono nieprzytomnej dziewczynki. Zniknęła. Co się z nią stało? Nikt nie miał pojęcia o tym, że w wypadku uczestniczyło więcej niż trzy osoby.
W końcu policja dowiedziała się, że para, która zginęła miała córkę – Cassandrę, ale nikt nie zdołał udowodnić, co się z nią stało. Wszelki ślad po niej zaginął…



Rozdział 1
Ciekawy wieczór

5 lata później
M
 oże mi ktoś przypomnieć, co ja tu robię u diabła?! Tak, wiem. Pracuję w tej śmierdzącej alkoholem norze, bo muszę mieć kasę. W końcu nie mogę jej wiecznie kraść. Czemu? Nie wiem, ale tak mówi Alex. Powiedział mi też kiedyś, że wcale nie jestem dziwna tylko inna. Co to za różnica? Na jedno wychodzi.
Ja w przeciwieństwie do innych siedemnastolatek nie chodzę do szkoły, bo nie mam na to czasu. Imprezy, mnie nie bawią. Nie mam koleżanek, po co mi one? Nie powinnam też pracować.
Ja jestem mordercą i jestem z siebie dumna. Mam wszystko co tylko zechcę. Nikt nie wie nawet o moim istnieniu, oprócz policji oczywiście, ale ci wiedzą tylko tyle, że jestem i zabiłam kilkanaście osób, a może kilkadziesiąt? Nie wiedzą jak wyglądam, jak mam na imię, ani gdzie mieszkam. Idioci.
- Jessie! Tamta para czeka już pięć minut, a ty sobie siedzisz? Rusz się wreszcie! Myślisz, że za co ci płacę?! - ryknęła na mnie szefowa tego zadupia.  Kobieta w średnim wieku z całkiem niezłą figurą, ale też z niezłymi humorami. Na pewno nie ma męża. Kto by z nią wytrzymał. Kiedyś zginie z mojej ręki. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
Niestety, na razie muszę obsłużyć tych obściskujących się nastolatków. Ohyda. Wyminęłam kilka dębowych stolików, aż wreszcie przedostałam się do nich. Wydukałam formułkę, zebrałam zamówienie i poszłam sobie.
Za pięć minut kończy się moja zmiana. Będę mogła w spokoju wrócić do domu. Przyszedł jeszcze jeden klient. Nie widziałam go tu wcześniej. Był to chłopak mniej, więcej w moim wieku o blond włosach i brązowych oczach. Miał drogie ciuchy. Może kiedyś do niego wpadnę?
Usiadł przy jednym ze stolików i zajrzał do menu. Miałam wrażenie, że nie czyta, tylko ogląda obrazki. 
Podeszłam do niego.
- Dzień dobry. W czym mogę pomóc?
- Mi dużo nie potrzeba.
- Mógłby pan bardziej konkretnie?
- Mów mi Nicholas. Może wpadniesz później do mnie? – zapytał. jak gdyby nigdy nic.
Szybka analiza sytuacji. Mam wrażenie, że wiem o co mu chodzi. To co o nim myślę nie nadaje się do zapisania. Jakby spojrzeć na to z innej strony, jeśli nie pójdę może mnie ominąć niezła zabawa. Oczywiście nie taka na jaką on liczy. Tylko troszkę go postraszę. Kocham takie gry.
- Może. – uśmiechnęłam się do niego.
Zapisał na jakiejś karteczce swój adres i podał mi ją odwzajemniając uśmiech. Czyli wieczór mam zajęty.

3 godziny później
Wyszło na to, że mogę go tylko postraszyć. Nic więcej. Alex powiedział, że jego nie mogę zabić. Ciekawe czemu? Niestety, ja nie należę do tych którzy zadają pytanie typu czemu, po co  i dlaczego.


Ciąg dalszy nastąpi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz